Poranek w sercu Amazonii
Słońce w dżungli wschodzi tak samo szybko, jak zachodzi. Niemal od razu świat wokół rozjaśnia się, a odgłosy stolarni ustępują miejsca nowym dźwiękom: pisk małp, klekot tukana, gwizdanie tapira. Nasza wyprawa rozpoczyna się w deszczu, początkowo lekkim, ale chmury na niebie zwiastują intensywne opady, które mogą w mgnieniu oka zamienić ścieżki w rwące potoki.
Walka z dżunglą i deszczem
Poncza przeciwdeszczowe dają schronienie zarówno nam, jak i naszym plecakom, choć poruszanie się przez gęstą roślinność jest wyzwaniem. Z każdym krokiem, w tropikalnym upale, pocimy się tak bardzo, że deszcz nie robi już większej różnicy. W miarę, jak zbliżamy się do płaskowyżu, teren zmienia się – od gliniastej ziemi, przez granitowe kamienie, aż po ogromne bloki skalne.
Przeprawa przez wodospad
Zza zielonej ściany wyłania się huk wodospadu, a przed nami staje rwący strumień, który w porze suchej jest ledwie zauważalny. Dziś jednak staje się przeszkodą, którą musimy pokonać. Wspólnie z przewodnikiem tworzymy prowizoryczną poręcz i kładkę z pnia drzewa, aby przejść bezpiecznie przez kipiel.
Trud wspinaczki
Każdy krok naprzód wymaga ogromnego wysiłku w tych warunkach, a zmęczenie daje się we znaki. Tętno rośnie, co chwilę przystajemy na łyk wody. Wspinaczka staje się coraz trudniejsza, góra nie ma końca, a teren jest coraz bardziej stromy. Mimo to, z każdym krokiem czujemy, że cel jest coraz bliżej.
Widok nad chmurami
W końcu docieramy na wysokość, gdzie chmury są pod nami. Przede mną rozciąga się zapierająca dech w piersiach panorama: biały dywan obłoków, skały niknące w mgle, a wokół dzika, nieokiełznana natura. Czuję się, jakbym stał u wrót Eldorado, otoczony monumentalnym pięknem i dziką potęgą Amazonii.
Ostatni wysiłek przed szczytem
Zegarek pokazuje, że moje serce pracuje na pełnych obrotach. Mój towarzysz, zmęczony i wyczerpany, potrzebuje pomocy, więc krok po kroku wspieramy się wzajemnie. Zostało ostatnie kilkadziesiąt metrów, a każda próba wspinaczki po śliskim piaskowcu wymaga niezwykłej koncentracji. Roślinność na szczycie zmienia się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, a biały piasek, mieniący się w promieniach słońca, nadaje temu miejscu niezwykłą atmosferę.
Zaginiony świat na płaskowyżu
Płaskowyż, choć z nazwy płaski, skrywa w sobie własny mikroświat: góry, lasy, rzeki i zwierzęta. Mimo że nie jesteśmy pierwszymi, którzy tu dotarli, czuję się jak odkrywca – wszystko wokół jest nowe, dziwne i fascynujące. W oddali, ponad trzysta metrów poniżej, wodospad Eldorado rozbija się o ziemię, tworząc srebrzystą wstęgę wśród zieleni.
Noc pod gwiazdami
Zmęczeni, rozpalamy ognisko, choć nie do końca udaje nam się wysuszyć nasze rzeczy. Mimo to zasypiamy, otoczeni dzikością dżungli, mając nadzieję, że nic nie wypełznie z gęstwiny podczas snu.
Poranek nad rzeką
Poranek wita nas chłodem, ale jestem pełen energii. Czuję, że moje marzenie jest na wyciągnięcie ręki. Woda w rzece opadła, co pozwala mi bezpiecznie podejść do krawędzi wodospadu. Tam, przyklejony do skały, obserwuję, jak rzeka z impetem spada w dół, a ja stoję na szczycie świata, w sercu Amazonii, podziwiając potęgę natury.
Spełnienie marzeń
Spełniłem marzenie z dzieciństwa – stoję w miejscu, gdzie woda zamienia się w chmury, a one w wodę, tworząc cykl życia wokół mnie. Patrząc na Sadrakiego, który był tu już kilka razy, czuję, że to miejsce nigdy nie traci swojego uroku. Razem wracamy do obozu, wiedząc, że ta wyprawa na zawsze pozostanie w naszej pamięci.